Klub Górski "OLIMP" AWF Wrocław




wszyscy do pierwszego punktu niemalże wszyscy razem… walka o ogień .. dosłownie ..To co widzimy przerasta nasze wyobrażenia. Jest jeden dziurkacz i 60 ekip próbujących się do niego dopchać. Kłócą się ze sobą, przepychają , popychają ,jeden na drugiego. Stajemy spokojnie i czekamy aż burza ucichnie, i tak nie mamy wyjścia. Przybijamy się jako prawie ostatni i biegniemy dalej. Już przed tym punktem miałem zadyszkę ale teraz droga prowadzi pod górę. Myślę no to pięknie... padnę tu , będą mnie zbierać z trasy. A chłopaki... nie że zadyszka nie że trudno czy coś takiego ,nic że czeka nas jeszcze jakieś 148 km... rura pod górę jak szaleni( a przynajmniej tak mi się wydaje). Jesteśmy w połowie góry a pierwsze ekipy już zbiegają…Ci tez ..żeby tak wolno ostrożnie... NIE! No to już po mnie myślę... Co to sprint na 400 metrów?? Zbieramy drugi pkt trzeci .Między 3 a 4 Kamil pędzi przed siebie ..my za nim.. na chwilę gubimy trasę... zawracamy.. denerwuję się. Myśleliśmy też że na te 6 pkt mamy 1 h wiec rwiemy tempo. Jesteśmy po czterech w 40 min przed nami jeszcze 2 i 20 min…Sytuacja tragikomiczna- jednemu chce się kupę, ja zmęczony...czas ponagla -bomba . W biegu pytam jakiegoś faceta czy rzeczywiście mamy 1 h na ten odcinek ,na co on odpowiada że nie , że mamy na to 3 h. Zwalniamy jakby ktoś puszczał nas na podglądzie . W końcu dobiegamy do pkt wyjścia ( ja ostatni) .Czas 0:59 . W godzinę też byśmy zdążyli. Miejsce 48 / 60 .Dobra to był bieg na lekko( plecaki zostały na starcie). Teraz uzupełniamy płyny , plecaki na plecy (tudzież walizki ) i zaczynamy kolejny etap . Jeszcze borykamy się z pewnymi problemami np. co zrobić z wodą aby nie zamarzła. nosić przy ciele czy w plecaku . Przy ciele niewygodnie a w plecaku zamarznie . Nie mamy jak niektóre ekipy worków przylegających do pleców z rurkami do buzi. Mamy zwykłe butelki made in staropolanka ;) w końcu butle lądują w plecakach i w nogi. Pierwszym celem jest św. Wang. Co to oznacza? ano - cały Karpacz pod gorę. Uspakajamy nieco tempo a przynajmniej wyrównujemy i ciśniemy pod gorę. Asfalt , droga prosta bezproblemowa . Dochodzimy 1h 38 min poz. 48/60 .Przerwa na batona i dalej w trasę . Teraz szlak zielony. Zaczyna się śnieg momentami mocno kopny , idziemy . Kolejnym pkt jest schronisko Samotnia ( 13 km ).

Idziemy równo wszyscy jednym żwawym tempem. Jest już noc, czołówki na głowy, zaczyna być chłodno i wiatr się wzmaga. Jestem już cały spocony. Wyprzedzamy kilka ekip po drodze. Docieramy, czas 2h 37 min poz 36. W schronisku czeka na nas...czajnik - co oznacza gorąca wodę. Odpoczywamy wśród przyjaznych czterech ścian. Korzystamy z tych wygód dość długo. Dolewam wrzątku do mojego plastikowego termosu żeby woda się ogrzała, pijemy, jemy i uciekamy. Teraz zmierzamy na najwyższy szczyt naszych południowych sąsiadów - Śnieżka 1602 m.n.p.m( 18 km. Wychodząc ubieram rakiety śnieżne wcześniej wypożyczone . Nigdy wcześniej nie chodziłem w rakietach więc pierwszych parę kroków stawiam niepewnie ale po chwili przyzwyczajam się i zaczynam delektować się łatwością chodzenia po głębokim śniegu bez zapadania się. Irek i ja mamy rakiety, Tomek z Kamilem nie wypożyczyli . Właściwie to Kamilowi się nie dziwię - chłopaczyna waży nieco ponad 50 kg...co to oznacza… On się po prostu nie zapada . Ale kondycji tylko pozazdrościć.
Wiatr się wzmaga jeszcze bardziej, jest okropnie zimno. Człowiek spocony a wiatr podstępnie wychładza organizm przeszywają się przez każdą lukę w ubraniu przez każdy rzep, zamek itd. Jest mi okropnie zimno.
Zziębniecie częściowo przynajmniej rekompensują widoki na Karpacz nocą. Jest naprawdę ślicznie. Morze światełek pod nami. Ostatnie kilkaset metrów ostatniego podejścia zygzakiem staje się naprawdę ciężkie. Staram się nadążyć za Kamilem lecz momentami brak tchu. Wychodzi brak przygotowania. Końcu docieramy, chłopaki chwile za nami. Na szczycie wszystko pozamykane. Zimno jak diabli.

Przybijamy nasze karty: czas 4h 27 min. poz. 44 /58 ekip. Do kolejnego pkt dzieli nas osiem km. Zmierzamy teraz do schroniska PTTK na przełęczy Okraj, dokąd prowadzi nas szlak niebieski.
Wreszcie z górki. Idziemy z Kamilem, kilkanaście metrów za nami chłopaki, podziwiamy co chwilę widoczek, odległość nieco się zwiększa. Czekamy na Tomka i Irka. Ja też odczuwam już pewne oznaki zmęczenia.
Strasznie chce mi się spać, ale jest po czwartej w nocy, nic dziwnego że chce mi się spać




następna strona

<
>


> >
Autor strony: Adam Kozub "Buzi"
emeil: buzok1111@wp.pl

aktualny status na GG