----Słowenia---- Triglav 2864m

10-12 września 2004r

Uczestnicy wyprawy:
Mateusz "Mati"
Krzychu "Byku"
Adam "Buzi"
Grzesiek "Cypis"


"Gdzie są moje buty..."



Po nieudanym lipcowym wyjeździe na Triglav postanowilismy ponownie wyruszyć w stronę Słoweni i zdobyć najwyższy szczyt-Triglav-
Punktem zbiórki jak zwykle była Polanica Zdrój (tam zamieszkuje nasz kierowca "Byku"). Po spakowaniu się i upewnieniu, że "wszystko zostalo wziete" ruszyliśmy w stronę granicy polsko-czeskiej. Jak wiadomo człowiek nie wielbład. Pić musi. Ja i Cypis kupiliśmy sobie po dwa piwka- tak dla zdrowotności (zalecenia od lekarza).
W samochodzie miło spędzamy czas, rozmawiając o tym i o tamtym... Określamy strategię podejścia i takie tam dyrdymały. Stwierdzilismy jednogłośnie, że:
- dojężdząmy do miejsca docelowego jak najszybciej(planowany przyjazd to około 5 rano)
- idziemy spac i wstajemy o 8
- idziemy całokowicie na lekko(zostawiamy śpiwory, bierzemy tylko uprząż, taśmy i karabinki)
- na szczyt wchodzimy w jeden dzień
- następnego dnia wracamy do Polski zwiedzają okoliczne miasta
Droga mija spokojnie, humory dopisują na twarzy. Przekraczamy w końcu upragnioną granicę polsko- czeską i jedziemy dalej. Dyskusje tocza się dalej, w trakcie rozmowy pada stwierdzenie, "że zapomniałbym kurtki... i co by było gdyby..." Temat chyba został przemilczany przez wszystkich. Lecz tu sie mylicie. Nagle nasz kierowca wyskakuje z hasłem, że "zaponiał butów". Wyobraźcie sobie to się działo w samochodzie. Śmiechu było co niemiara. Po przejechaniu 90 km musieliśmy się wrócic spowrotem po buty...(:(: Nasze lekarstwa przestały działać... więc musieliśmy zażyć kolejną dawkę. Wysiedliśmy na małe piwko w Starej Łomnicy... Tu spotkałem koleżankę ze studiów- jaki ten świat jest mały...

Wyleczeni i ucieszeni, że wszystko już mamy ruszamy ponownie w kierunku upragnionego celu. wszystko byłoby piękne, ale nie uwierzycie...??? Po przejechaniu parunastu kilometrów nastepuję mocne hamowanie. Wszyscy patrzą na Krzycha"Byka". Byku na Nas i mówi: "Zapomniałem dokumentów od samochodu".

Pytanie???
" Czy chcecie poznać tego gościa!!!
Naprawde warto!!!"

mamy buty, mamy dokumenty jedziemy do Słowenii. Na miejscu jesteśmy o godzinie około 8 rano. Zostaje nam tylko zjeść coś i ruszać w górę. Wychodzimy około 9:00. Pamiętacie??? jaki mieliśmy plan do zrealizowania...

Pogoda i krajobrazy piekne niczym z bajki. Szczyt Triglavu, leży w Alpach Julijskich, skały mają budowę wapienna. W trakcie marszu bardzo uciążlwe byly piargi- charakterystyczne zjawisko w tym rejonie. Szczyt musi zostać zdobyty!!! Tempo mamy niesamowicie szybkie, pot leje się strumieniami. Dojście do schroniska wg. mapy zajmuje 5h my zrobiliśmy ten odcinek w 4h.
Pod schronieskiem odpoczywamy ponad 1,5 godziny.
Jak widać na zdjęciach- góra ta jest bardzo popularna w tym rejonie, ponieważ ludzi było jak mrówku. Na trasie robiły sie przysłowiowe "korki". Tak wię postanowiliśmy przeczekac ten tłok i ruszyć o 13:30 na szczyt.
Nadeszła godzina "zero" i zastanawiamy się czy wkładać na siebie sprzęt. Patrząc tak po innych ludziach- nikt z nich nie mial na sobie uprzęży itp. Patrzymy tęgą miną po sobie i postanawiamy. Ja z "Bykiem" wkładamy ten wynalazek. Wkońcu po to on jest. Reaszta chłopaków idzie bez.
Pogoda dalej bez zmian- słonce praży, parno i w dodatku zero wiaterku- cisza jak makiem zasiał.
Drga szczytowa jest imponujaca- gdzieniegdzie pionowe sciany i co najważniejsze cała droga jest poręczowana.

W ten sposob brniemy do celu. Niesamowitym zjawiskiem jest sposób poruszania się ludzi- przepychają się nawzajemy, przeskakują nad głową. Poprostu dom wariatów.):):):) czasami przydaje się nasze zabezpieczenie.

Na szczycie jesteśmy o godzinie 14:50. Robimy parę zdjęć i uciekamy na dół.

Zejście w dół dość strome i w dodatku wyślizgane skały wiec należy uważnie schodzić. A i jeszcze ci ludzie!!! Pod schroniskiem jesteśmy o 16:10. Przerwa na jedzenie i picie... o 17:00 wyruszamy na dół do samochodu.
Przy samochodzie jesteśmy o 20:30. Pakujemy manatki w poszukiwaniu miejsca noclegowego. Ja zapadlem w zimowy sen i budziłem się po stonie austijackiej. Jak sie okazało nasz hotel to przudrożny parking. Chłopaki rozkładają namiot a ja jak zwykle śpię w samochodzie. Wstaliśmy o 6 rano. Wzieliśmy poranną toaletę w przydrożnym "szalecie" i pojechaliśmy dalej. Mając duzo czasu wolngo postanawiamy zwidzić jakieś miasto. Padło na Mikulov. Akuratnie w miescie tym było swięto z okazji winobrania. W mieście tym zwiedziliśmy jaskinię(ładna), ale osobiście nie polecam(wejście z przewodnikiem, tyle tylko że on mówi po czesku i nic nie da się zrozumieć).

Po wycieczce turystyczno-krajoznawczej wracamy do Polski i jesteśmy na godzinę 17:50 w Polanicy Zdrój

koszt wyprawy: 130zł przejazd + koszt jedzenia.

Tłok na szczycie

"Cypis"

"Byku" i "Mati"

Buzi

hmmm...

mały lodowiec
Zdjęcia wykonał: Grzegorz Bem "Cypis"

autor reportażu: Adam Kozub "Buzi"





Created by Photo2Web Publisher